
Autor: Sydney Smith
Wydawnictwo: Sto stron
Liczba stron: 40
Wiek: 4+
Moja Ocena: 4+/5
„Sam w mieście” to książeczka, która od pierwszych stron pobudzi w nas sporo emocji, podczas śledzenia misji małego dziecka.
Młody odbiorca widzi chłopca podróżującego środkiem publicznym. Kiedy tramwaj się zatrzymuje, dziecko wysiada i rozpoczyna długi spacer.

Główny bohater wędruje przez tętniące życiem miasto, rozwiesza różowe plakaty i dzieli się zaleceniami, w których informuje czytelników o psach i ciemnych zaułkach, których należy unikać. Pokazuje także zalety ulic, na których można się ogrzać, stojąc pod wywietrznikiem klimatyzacji. Przy odrobienie szczęścia i posiadając dobre maniery, można coś przekąsić w sklepie rybnym, jeśli sprzedawca nam coś zaoferuje.


Ostanie strony pokazują finał podróży dziecka. Czeka na nie matka i wita je z serdecznym uściskiem. A tuż po przewróceniu końcowej kartki, dostrzegamy świeże odciski kota na śniegu. To daje do zrozumienia, że przyjaciel, którego, jak się nagle okazuje, szukał chłopiec, odnalazł się.


Publikacja pokazuje młodej publiczności utratę kogoś ważnego, a także naukę samodzielności i mierzenia się z przeciwnościami losu w pojedynkę.
Tekst jest raczej oszczędny. Ogranicza się do myśli narratora, ale większość historii jest opowiedziana bez słów, w serii małych, graficznych ramek, z których wszystkie wydają się podkreślać samotność dziecka w tak dużym mieście. Pionowy format książki posiada obwolutę, a pod nią czerwoną, twardą okładkę z tłoczoną sylwetą głównego bohatera.
„Sam w mieście” to mocna, zapadająca w pamięci książka z obrazkami, opowiadająca o dziecku przemierzającym miasto w środku zimy. Według mnie lektura jest nieco smutna, ale ostatecznie niesamowicie podnosząca na duchu, kryjąca w sobie bogactwo emocji i odrobinę tajemnicy. Polecam.
