Autor: Paweł Beręsewicz
Wydawnictwo: Literatura
Liczba stron: 64
Wiek: 6+
Moja Ocena: 5/5
Zapraszam Was na podróż w czasie do przeszłości i przyszłości. Wszystkich tych, którzy lubią rozrabiać: psuć, szarpać, rozrywać, ciąć, gubić czy palić. „Poczet psujów polskich” to przezabawna książka pokazująca najmłodszych członków rodziny i ich psoty na przestrzeni wieków. Lektura pokazuje, jak dorośli potrafią zapomnieć o tym, że kiedyś sami byli dziećmi.
Książka zawiera osiem wesołych historyjek o arcymistrzach sztuki psucia. Najmłodsi czytelnicy przekonają się, że upływ dwóch dekad znacząco odmienił wygląd nie tylko całego świata, ale i sprzętów znajdujących się w każdym domu.
Na samym początku poznajemy Maćka, który zaintrygowany telefonem komórkowym swojego taty, wrzuca go do gotującego się krupniku.
Rozdział po rozdziale poznajemy kolejnych członków rodziny chłopca. Tata Maćka, kiedy był dzieckiem, małym Jurkiem, wraz ze swoim ojcem oglądali mecz Polska — Brazylia na czarnobiałym telewizorze. Ciężko było im rozróżnić graczy, w szczególności tych upaćkanych w błocie. Jurek, podczas pierwszej połowy meczu, wpadł na pomysł, aby pod nieobecność taty wlać farby plakatowe do odbiornika telewizyjnego. Na co telewizor sprzeciwił się i już nigdy ponownie się nie włączył.
Kiedy tata taty Maćka był chłopcem, małym Piotrkiem, uczył się pisać literki. W drzwiach pojawił się jego ojciec z nowym aparatem fotograficznym. Mówił, że można nim fotografować wszystko. Wieść rozeszła się po sąsiedztwie i koledzy Piotrka założyli się z nim, że z pewnością nie zrobi zdjęcia jajkom sroczki na najwyższej topoli. Maluch wpadł na pomysł, żeby wysłać aparat fotograficzny w podniebny lot balonami. Pech chciał, że powietrze uniosło aparat ponad topole i daleko za horyzont.
Kiedy z kolei tata taty Maćka taty był małym Józkiem, był także dużym łasuchem na słodycze. Pewnego dnia jego ojciec, szanowany mecenas, od progu mieszkania wyczuł dziwny unoszący się zapach. Okazało się, że Józio, chcąc delektować się topioną czekoladą, użył żelazka elektrycznego swojego taty. Chłopiec, chcąc pozbyć się dowodów, wyrzucił żelazko za okno, co poskutkowało oczywiście całkowitym zepsuciem urządzenia.
Kiedy prapradziadek Maćka był chłopcem, małym Heniem, jego ojciec był wielkim inżynierem w świeżo wybudowanej elektrowni. Cała rodzina miała szansę włączyć w domu ich pierwszą lampę. Henia bardzo ciekawił prąd. Do tego stopnia, że przy pomocy dwóch młodszych braci, wspiął się po krzesłach pod klosz lampy, celem dotknięcia go. Zaalarmowany, że gosposia wraca, traci równowagę i zrywa z sufitu żyrandol.
Kiedyś tata taty taty taty Maćka taty, mądry profesor z własnym gabinetem w śródmiejskiej kamienicy, pozwolił ciekawskiemu synowi Romkowi, pobawić się stetoskopem. Maluch, chcąc być przyjętym do osiedlowego gangu, przyjął pozycję medyka. Tymczasem rozpętała się “wojna” między dwiema zgrajami. Mały chłopiec po kolei opatrywał poległych. Romek został uznany za winnego, że chłopcy nie chcą się bawić w wojnę, tylko wolą w lekarza. Rozgniewany zaistniałą sytuacją dowódca, w złości wyrwał stetoskop z rąk Medyka i rzucił pod koła przejeżdżającego powozu.
Cofamy się dalej do czasów prapraprapradziadka Maćka. Mały Karolek uwielbiał przyglądać się pracy w drukarni. Jego ojciec, wydawca lokalnej gazety, sam drukował gazety w przydomowym warsztacie. Pewnego razu Karolek ukrył się w kącie. Niefortunnie strącił ołowiane klocki, ułożone do drukowania gazety. Część literek ułożył z powrotem, a niektóre schował do kieszeni w spodniach. Rano okazało się, że tytuł wcale nie brzmiał tak, jak ułożono go poprzedniego dnia. Ojciec Karola nie był tym faktem zachwycony.
Na końcu poznajemy dorosłego już Macieja, reżysera filmowego. On sam, mając synka Kacperka, zafundował rodzinie wielofunkcyjnego robota Hectora. Blaszak, na rozkaz podopiecznego, będzie musiał zamalować świeże bazgroły w pokoju malucha. A kiedy Maciej nakrywa Hectora na pracy w pokoju, zakazuje mu tego, co robi, na co maszyna się buntuje się i psuje.
„Poczet psujów polskich” nie jest tylko opowieścią o dziecięcej ciekawości świata, ale i krótką kroniką wynalazków ostatnich dwóch stuleci. Okazuje się, że ojcowie w dzieciństwie sami nie zawsze byli aniołkami. Jest to doskonała lektura, zarówno dla mniejszych, jak i większych psujów, która z pewnością poprawi każdemu nastrój.
